www.awans.net
Publikacje nauczycieli
 › awans zawodowy › publikacje nauczycieli › autorzy › kontakt

Adriana Hajdas,   Poradnia Psychologiczno - Pedagogiczna w Strzelcach Opolskich

Psychologiczny portret dziecka moczącego się w nocy
(na podstawie prowadzonych przypadków)

Przez lata mojej pracy w zawodzie psychologa w Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej w Strzelcach Opolskich zajmowałam się i zajmuję nadal, między innymi, terapią dzieci moczących się i ich rodzin. Dzieci były różne - starsze i młodsze, chłopcy i dziewczynki, z normą intelektualną i takie, których poziom intelektualny wskazywał na upośledzenie umysłowe, dzieci otwarte, rozmowne i z mutyzmem wybiórczym. Podobnie różne były domy, z których się wywodziły: wspierające i bardzo krzywdzące, obwiniające, różniące się postawami wychowawczymi rodziców.

Nieodłączna zawsze i taka sama była moja sympatia dla dzieci. Niezależnie od przebiegu terapii, z niecierpliwością czekałam na kolejne spotkanie z Anią, Basią, Krzysiem i każdym innym dzieckiem. Czekałam i kibicowałam im w ich pracy nad objawem. W końcu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego budzą moją sympatię, czy jest coś, co wyróżnia dzieci moczące się z całej grupy moich pozostałych małych klientów.

Ten artykuł jest próbą przyjrzenia się dziecku moczącemu się i jego rodzinie. Jest to zbiorowy portret, na który złożyło się 18 małych wizerunków - tych, które najwyraźniej zaistniały w mojej pamięci.

Zgłaszane dzieci miały od 6 do 15 lat i za sobą wiele prób - i związanych z nimi niepowodzeń - poradzenia sobie z moczeniem. Każde z nich, przychodząc do gabinetu po raz pierwszy, było zawstydzone i niechętnie mówiło o swoim problemie. Najczęściej inicjatywę przejmowała mama, a dziecko - niejednokrotnie z obawą w oczach - przysłuchiwało się padającym słowom i uważnie mnie obserwowało, czekając na reakcję. Im starsze dziecko, tym bardziej unikało kontaktu wzrokowego. Kiedy w końcu, zachęcane, mówiły o swoim kłopocie, wspominały o wstydzie przed kolegami (Krzyś i Piotruś w przedszkolu nie chcieli leżakować, gdyż bali się śmiechu dzieci, gdy zdarzyłoby im się zmoczenie), unikaniu rozmów z rodzicami na ten temat, braku wiary w to, że można przestać sikać (Kasia była dużą, jak na swój wiek, dziewczynką, przerosła starszego brata, a wciąż budziła się rano mokra), niemożności wyjechania gdziekolwiek samodzielnie. Stres dzieci był tak duży, że nie chciały nawet spać u babci, cioci, które o moczeniu wiedziały. Mając 15 lat, Bartek, Piotr i Beata nigdy nie byli na „zielonej szkole”, obozie, czy kolonii - byli więc w swoim środowisku dziwakami, maminsynkami itp. Kasi - mama nie chciała kupić puchowej kołdry, a jej pościele były sprane - „nie to, co brata”. Dla tych dzieci, które spotykały się z karzącą postawą jednego lub obojga rodziców, każdy ranek po mokrej nocy był stresem, związanym z oczekiwaniem na nieuchronną karę (najczęściej krzyk, obwinianie za konieczność wykonywania codziennych, żmudnych prac związanych z przebieraniem i praniem pościeli, piżamy, suszeniem materaca, za brak czasu rano dla innych dzieci, porównywanie do młodszego rodzeństwa, wypominanie wieku „Jesteś już duża”).

Tata 6-letniej Joli powiedział, że „córka chce na sobie skupić uwagę”. Niechętnie jednak zastanawiał się, dlaczego musi to robić. Ojciec mało aktywnie uczestniczył w wychowywaniu dzieci, podejmując kolejne prace, a mama zajęta była opieką nad młodszymi siostrzyczkami. Jola zaś całą sobą mówiła o tym, że chciałaby czas spędzać osobno z mamą i tatą. Wystarczyło tylko dobrze popatrzeć i uważnie posłuchać.

Bezlitosne bywa czasem rodzeństwo, szczególnie, gdy sytuacja mieszkaniowa nie pozwala na zapewnienie moczącemu się dziecku osobnego pokoju, a czasem nawet łóżka. Kiedy nawet brat, czy siostra rozumieją kłopot i starają się nie zwracać na niego uwagi, zdarza się, że wykorzystują moczenie w sytuacjach kłótni i wtedy jest to argument bezlitosny i najbardziej przykry ze wszystkich.

Moczenie nocne jest dla dziecka ogromnym problemem. Jak to opisuje mama Oli: „Po mokrej nocy Ola drętwieje, boi się, stoi bez ruchu, spuszcza głowę, nic nie mówi, czasem płacze.”. Asia ma 13 lat i za sobą półroczną przerwę w sikaniu (moczenie nocne wtórne zdiagnozowano u 5 z 18 opisywanych dzieci; u pozostałych było to moczenie pierwotne - trwające nieprzerwanie od urodzenia - co najwyżej z kilkudniowymi bądź wakacyjnymi przerwami). O swoim moczeniu, płacząc, mówi tak: „Nie chcę iść do lekarza, bo się wstydzę. Moczenie jest nieprzyjemne, przeszkadza mi. Nic z tym nie mogę zrobić. To jest ode mnie niezależne. Wiem, że i tak się zsikam. Przykro mi, że mama ma pranie.”. 15-letni Zbyszek, który zaczął się moczyć w VI klasie po wypadku, boi się nocy, nie lubi swojego pokoju, który kojarzy się z moczeniem, dużo myśli o swoim problemie i jego konsekwencjach: („Jestem nienormalny”), jest bardzo wrażliwy, a gdy mokre noce przez dłuższy czas nie są przerywane suchymi, staje się smutniejszy, opryskliwy i złośliwy dla domowników - szczególnie młodszego brata.

Pomimo takich wyraźnych, smutnych faktów, niektórym rodzicom trudno jest nie obwiniać dziecka i zrozumieć jego sytuację. Nie przemawiają do nich jakże odmienne zachowania dzieci, gdy noc uda się przespać na sucho. Wstają one radośniejsze, spokojniejsze i takie też są w ciągu dnia. Jeśli na moczenie nocne skarżą się rodzice („Jest to największy problem w domu”, „Bo muszę prać i suszyć rzeczy”), są niecierpliwi w czekaniu na efekty terapii, skarżą się na własną bezradność i rezygnację w radzeniu sobie z moczeniem, to dlaczego często tak trudno im uwierzyć, że podobne lub gorsze emocje przeżywają dzieci?

Sytuację pogarsza fakt, że nie działają powszechnie stosowane sposoby radzenia sobie: przyjmowanie leków, również homeopatycznych, picie naparów z ziół, ograniczanie picia (najczęściej od godz. 17 - 18), wybudzanie w nocy przez rodziców, a u starszych dzieci - nastawianie co kilka godzin budzika. Zdenerwowanym sytuacją rodzicom zdarza się powiedzieć: „Sama powinnaś coś w tym kierunku zrobić, to nie jest problem dla psychologa”, „Już byś mogła nauczyć się budzić”.

Oczywiście wyrazem tego, że rodzice chcą pomóc moczącemu się dziecku, jest ich wizyta w Poradni; chociaż zdarza się, że od początku wątpią w możliwe efekty terapii. Nieraz zmiana ich nastawienia to kwestia długiego czasu.

Najbardziej znamienna była wizyta w gabinecie mamy z 15-letnim synem. Przyjechali razem, ale od początku sesji mama kwestionowała sensowność wizyt i ostatecznie nie zgodziła się na przyjeżdżanie do Poradni. Ponieważ widziałam, jak chłopcu bardzo na tych spotkaniach zależy, jak dużą miał motywację, postanowiłam zadzwonić do nich i jeszcze raz nakłonić do wizyt. Udało się po kolejnym telefonie, lecz mama zdecydowała, że Dawid będzie jeździł sam. Zgodziłam się na to i na efekty terapii nie trzeba było długo czekać. Po kilku sesjach, Dawid przyjechał z mamą i od kiedy również i ona zaangażowała się w pracę (ojciec przebywał zagranicą), efekty były szybsze, a wtórnym zyskiem była poprawa kontaktów mamy z Dawidem. Mama zaczęła się cieszyć z suchych nocy, choć długo trwała silna koncentracja na nocach mokrych.

Nakłonienie rodziców do zmiany perspektywy patrzenia, akcentowanie i chwalenie dziecka za noce suche jest czasami rzeczą bardzo trudną. Wbrew mojemu zaleceniu nie rozmawiania w domu na temat moczenia nocnego (za wyjątkiem chwalenia za nawet pojedyncze noce suche), niektórym rodzicom trudno jest się do niego zastosować, pomimo tego, że coraz lepiej rozumieją istotę problemu i potrzeby dziecka. Ale kiedy w końcu się uda, wszyscy odczuwają dużą ulgę. Nie muszą rano upominać dziecka, pytać go o ewentualne zmoczenie w nocy, nie muszą rozmawiać z rodziną i czasami słuchać obwiniania ze strony innych rodziców za to, że w treningu czystości popełnili błąd. „Nie muszą”, choć sami sobie to narzucili i sami się z tym męczyli.

Kiedy w terapii uda się osiągnąć ten etap, a rodzina koncentruje się na innych ważnych dla niej sprawach i kiedy przerzuca odpowiedzialność za moczenie nocne na mnie, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, noce suche stają się coraz częstsze. I gdy czasem po kilku tygodniach celowego pozornego braku zainteresowania moczeniem, pytam się o nie, okazuje się, że zmoczeń już nie ma lub pojawiają się sporadycznie.

Byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie wspomniała, że są rodzice, którzy od początku są dla dziecka bardzo wspierający - na zmoczenia reagują spokojnie, zapewniają, że syn/córka z pewnością szybciej lub później poradzi sobie ze zmoczeniami, dbają o spokojną atmosferę wieczoru, wyrażają zrozumienie dla kłopotu dziecka; ale nawet i w takich rodzinach moczenie nocne jest tematem na co dzień obecnym i mocno obciążającym.

W każdej rodzinie pojawiają się też pomysły na przyczynę istnienia objawu. Według rozumienia dziecka i rodziców, są to: nadopiekuńczość matki i związany z tym, późno podjęty trening czystości i niekonsekwencja w wychowaniu; dziedziczenie objawu; mała wrażliwość dziecka na sygnały płynące z ciała; jako zwiastun choroby; reakcja na przeżyty stres (narodziny rodzeństwa, pójście do przedszkola lub szkoły, kolejne przeprowadzki, wypadek, operacja, pobyt w szpitalu i związana z nim rozłąka z matką lub ojcem); nerwowość dziecka; strach przed ciemnością, uniemożliwiający pójście do ubikacji; przeżywanie negatywnych emocji wieczorem (np. po koleżeńskiej kłótni), nieprzejmowanie się dziecka moczeniem; lenistwo; zmarznięcie w nocy; kara za dawne winy (palenie papierosów); sny związane z siedzeniem na ubikacji.

Jeśli wierzyć relacjom rodziców, nie usłyszałam, by trening czystości przebiegał w nieprawidłowy sposób, czego efektem mogło być przedłużające się moczenie nocne.

Wobec takich rodzinnych rzeczywistości, pojawia się pytanie, jak radzą sobie z nimi dzieci, jakie są, jak funkcjonują w domu i wśród rówieśników.

Wspólną ich cechą, niezależnie od wieku, jest niskie poczucie własnej wartości, które pojawia się szczególnie w domu, wśród rówieśników, a bywa skrzętnie skrywane w sytuacjach szkolnych. W szkole są to bowiem często dzieci, które nie mają problemów w nauce, spokojne, grzeczne, pilne, pracowite, chwalone przez nauczycieli, ale jednocześnie mało aktywne na lekcjach, niepewne i bojaźliwe wśród rówieśników; dzieci z wyraźnymi trudnościami adaptacyjnymi w gronie równolatków. Zamykają się w wąskim gronie znajomych; najczęściej najlepiej czują się z rodzeństwem; lubią zabawy w domu - lalkami, autkami, opiekowanie się zwierzętami; dużą część czasu spędzają przy komputerze lub telewizji. Dzieci te określane są jako skryte, wstydliwe, szybko zniechęcające się w obliczu trudności, które nie potrafią zawalczyć o swoje. Tak też spostrzegane są przez swoich rodziców. Jedna z dziewcząt poszła do szkoły muzycznej, aby udowodnić rodzicom i bratu, że się dostanie. Jeśli lęk społeczny nasila się, może się przerodzić w zachowania agresywne i związane z nimi np. wagary, wchodzenie w konflikty z rówieśnikami i dorosłymi; w sferze emocjonalnej może przejawiać się niepokój psychoruchowy, nadmierna lękliwość. Aby podnieść samoocenę, dzieci próbują dominować nad kolegami, winą za własne błędy obarczać innych i stają się wobec innych krytyczne. Trzeba pamiętać, że drugą stroną agresji jest nadmierny lęk przeżywany przez dziecko i jest to zawsze wołanie o miłość. Nie każde dziecko ma odwagę, tak, jak Piotr, zapytać rodziców wprost: „Czy mnie kochacie?” i usiąść mamie na kolanach lub powiedzieć w obecności rodziców: „Nikt mnie nie kocha”. Zazwyczaj bowiem dzieci te mają trudności w wyrażaniu emocji, gdyż zbyt często doznają negatywnych.

U sporej liczby dzieci, będących u mnie w terapii, obserwowałam zachowania regresyjne - będąc starszymi z rodzeństwa, realnie funkcjonowały jako młodsze, nie radziły sobie z rozwiązywaniem sytuacji konfliktowych (płaczem wymuszały ustępstwa, obrażały się), były niezaradne w czynnościach samoobsługowych. Co ciekawe, często były to objawy podtrzymywane przez matki. 7-letnia dziewczynka mówiła wprost: „Chciałabym ciągnąć cyca”, a 14-latka zakładała na noc pampersy; budząc się w nocy nie szła do ubikacji, ponieważ bała się ciemności. Gdy prosiłam, aby dzieci przyniosły na sesję zdjęcia przedstawiające członków rodziny - zdjęcia, które przedstawiały je same, zawsze były sprzed kilku lat.

Dzieci moczące się często mają problemy z zasypianiem, śpią niespokojnie, miewają koszmarne sny, a żeby czuć się w nocy bezpieczniej - śpią z maskotkami (nawet, gdy mają 15 lat).

Objaw moczenia bywa też reakcją na niekorzystną sytuację rodzinną tam, gdzie rodzice są w konflikcie, dziecko jest manipulowane, odtrącane przez jednego z rodziców, rodzeństwo lub dziadków lub gdy w rodzinie jest alkohol.

Istotne jest, aby w terapii cele ustalić tak, by zniknięcie objawu nie było jedynym ważnym celem. Ważniejsze są takie zmiany w systemie rodzinnym, aby objaw przestał być potrzebny. Dlatego niezbędna jest praca całej rodziny i aktywność terapeuty nastawiona na wzmocnienie dziecka.

Korzyści z prowadzonych przeze mnie terapii, ważne dla rodzin, to: lepszy kontakt dziecka zgłoszonego do terapii z rodzeństwem i/lub rodzicem/rodzicami (z którymi do tej pory miało trudne relacje); budowanie większej pewności siebie przez dziecko (Jak powiedziała Beata: „Teraz już nie muszę chudnąć, robić makijażu i zakładać butów na obcasie, żeby podobać się chłopcom”); umiejętność radzenia sobie w sytuacjach konfliktowych w gronie rówieśniczym; podniesienie nastroju (dzieci stawały się spokojniejsze, weselsze); wzrost samodzielności, związany z większą dojrzałością społeczno-emocjonalną; wiara w radzenie sobie z sytuacjami subiektywnie ocenianymi jako trudne; większa samoakceptacja; otwarcie się na kolegów, koleżanki; wytrwałość w pracy nad sobą; poczucie bycia zrozumianą przez rodziców. Gdy znikają mokre noce lub ulegają znacznej redukcji, dzieci bardzo szybko wyjeżdżają gdzieś na kilka dni i nocy - i o to też chodzi. Nareszcie nie trzeba codziennie prać rzeczy, a w pokoju ładnie pachnie.

Wracam do pytania postawionego na początku: „Dlaczego dzieci moczące się budzą moją sympatię?”. Ponieważ widzę, jak niewiele trzeba czasem, by zawstydzone dziecko przeobraziło się w pewnego siebie, uśmiechniętego kilku-, czy kilkunastolatka. Bo mogę cieszyć się ich pierwszymi nocami poza domem i świadomością, że czują się zrozumiani przez rodziców. Mogę też obserwować, jak z rodziców spada ciężar moczenia, jak zaczynają głębiej oddychać i patrzą na dziecko innymi oczami. I to jest ważne.

Imiona dzieci i dane mogące służyć ich identyfikacji, zostały zmienione.



Tej samej Autorki:
Psychologiczne aspekty moczenia nocnego

Publikacja dodana do Archiwum Internetowego Serwisu Oświatowego AWANS.NET 23 grudnia 2004 r. do góry

Copyright © 2004 AWANS.NET