Wśród całej niezwykłej twórczości StanisławaWyspiańskiego największym fenomenem był on sam. Dziełem Wyspiańskiego było jego istnienie, całość jego wielkiej twórczości: jego rozmowy, listy, osobiste działanie, anegdoty o nim. Każdy z jego utworów jest komentarzem do psychiki samego poety. Ten dziwny człowiek był w takim stopniu inny, jak żaden z twórców. Być może inność ta płynie w znacznej mierze z wielorakości jego twórczości. Mówimy o nim: reformator teatru, inscenizator, poeta, scenograf, malarz, architekt wnętrz, witrażysta, zielarz.
Porozmawiajmy z samym Stanisławem Wyspiańskim.
(Muzyka zapowiadająca pojawienie się ucznia wyglądem przypominającego poetę. Pojawia się Stanisław Wyspiański w towarzystwie uczniów szkoły, ubranych w stroje galowe. Widzowie witają poetę oklaskami.)
Uczeń: Dzień dobry.
S. Wyspiański: Dzień dobry.
Uczeń: Miło nam gościć Pana w murach naszej szkoły. Wszyscy uczniowie wiedzą, że jest Pan patronem naszej szkoły. Chcieliby lepiej poznać Pana oraz Pańską twórczość. Pana utwory są zbyt trudne, byśmy je mogli poznawać samodzielnie. Czy zechciałby Pan opowiedzieć nam o sobie oraz o swojej twórczości?
S. Wyspiański: Z przyjemnością to uczynię. Marzeniem każdego twórcy jest uznanie u potomnych.
Uczeń: Gdzie się Pan urodził i z jakim miastem był Pan związany?
S. Wyspiański: Urodziłem w Krakowie, byłem silnie związany z tym miastem, niby roślina wyrosła z jego murów.
Uczeń: Jak Pan wspomina dom rodzinny?
S. Wyspiański: Bardzo ciepło - rodzeństwo, matkę, która zajmowała się domem, i ojca, który miał swoją skromną pracownię rzeźbiarską w Krakowie.
Uczeń: Czy lubił Pan szkołę?
S. Wyspiański: Raczej tak, chociaż pierwszych lat nauki nie mogę sobie przypomnieć. Za to bardzo dobrze pamiętam szkołę średnią. Było to krakowskie gimnazjum przy ulicy Świętej Anny. Tam zaczęły się ujawniać moje zainteresowania artystyczne. Zasłynąłem jako aktor - oprócz ról męskich grywałem także żeńskie, np. Aldonę z "Konrada Wallenroda". Nigdy nie byłem prymusem. Interesowała mnie literatura i przedmioty artystyczne.
Uczeń: Którego nauczyciela wspomina Pan szczególnie ciepło?
S. Wyspiański: Jest to malarz Jan Matejko, który był moim nauczycielem, gdy studiowałem w Akademii Sztuk Pięknych. Spotkało mnie wielkie wyróżnienie - byłem pomocnikiem Matejki przy wykonywaniu polichromii w Kościele Mariackim w Krakowie.
Uczeń: Czy gdzieś jeszcze uczył się Pan malarstwa?
S. Wyspiański: Tak, studiowałem trochę w Paryżu, ale nie pociągały mnie studia same w sobie, bo zrozumiałem, że żyje się nie dla studiów. Najważniejsze jest to, co człowiek może wydobyć z siebie.
Uczeń: Kiedy Pan poczuł się malarzem?
S. Wyspiański: Gdy zrozumiałem, że nikogo nie będę naśladował oraz wtedy, gdy wyzbyłem się zapożyczonych manier - na przykład matejkowskiej.
Uczeń: Jakie kierunki plastyczne Pana interesowały?
S. Wyspiański: Rzeźba, grafika, witraż, akwarela, człowiek - w szczególności jego głowa (portret), a także studia roślin. Marzyło mi się także malarstwo monumentalne dla świątyń, kościołów.
Uczeń: Czy sztuka malowania przychodziła Panu łatwo?
S. Wyspiański: Dość długo malarstwo olejne sprawiało mi trudności. Farby olejne po prostu mi szkodziły. Dziś tę przypadłość nazywa się alergią. Odetchnąłem, gdy odnalazłem się w pastelach.
Uczeń: Jaki obraz uważa Pan za swoje szczytowe osiągnięcie?
S. Wyspiański: Jest to symboliczny obraz "Chochoły".
Uczeń: Czy malował Pan swoją rodzinę?
S. Wyspiański: Tak, były to portrety moich dzieci - u matczynej piersi, śpiące, w łóżeczkach.
Uczeń: Lubił Pan portretować znajomych?
S. Wyspiański: O tak! Byli to Rydel, Przybyszewski, Mehofer, Parvi, Tetmajer, Malczewski. Portretowałem tylko wtedy, gdy miałem ochotę. Nigdy nie przyjmowałem zamówień.
Uczeń: Jak Pan spędzał wolny czas ?
S. Wyspiański: Często przesiadywałem w bardzo modnych w moich czasach kawiarniach. Zabierałem ze sobą papier, kredki i rysowałem różne rzeczy, rozmawiałem, obserwowałem ludzi.
Uczeń: Podobno interesował się Pan meblarstwem?
S. Wyspiański: Kiedyś projektowałem meble do małej kawalerki mojego przyjaciela. Byłem zmuszony wymyślić uniwersalny mebel, który miał być łóżkiem, komodą, szafą i stolikiem jednocześnie.
Uczeń: Słyszałem, że zaprojektowane przez Pana krzesła nie były wygodne, ale piękne jako całość.
S. Wyspiański: Bo nie powinny być wygodne. Kiedy krzesła są wygodne, wówczas na posiedzeniach śpią. Krzesło powinno być tak skonstruowane, by ktoś kto się zdrzemnął - zsunął się łagodnie na podłogę. A tak w ogóle - meble w salonie nie powinny być wygodne, bo inaczej goście siedzą zbyt długo i zabierają czas do pracy.
Uczeń: Kiedy Pan zadebiutował jako poeta?
S. Wyspiański: Dosyć późno, w trzydziestym roku życia "Legendą" oraz "Warszawianką".
Uczeń: Jak współcześni Panu oceniali Pana twórczość?
S. Wyspiański: Raczej wrogo, ludzie nigdy nie lubili nowatorstwa. Henryk Sienkiewicz po obejrzeniu "Wesela" powiedział: " Albo ja jestem grafoman, albo on jest grafoman".
Uczeń: Który utwór budził najwięcej emocji?
S. Wyspiański: Z pewnością "Wesele", ze względu na elementy rzeczywistości tam zawarte - Włodzio Tetmajer, młody, pełen przyszłości malarz, syn profesora, ożenił się z chłopką. Wtedy bardzo modna była chłopomania - kawalerowie z miasta chodzili bez butów w konkury do panien z miasta.
Uczeń: Czy w swojej pracy był Pan zawsze systematyczny?
S. Wyspiański: Niestety, nigdy. Pracowałem zrywami i pod działaniem wielkich impulsów.
Uczeń: To znaczy, że nie lubił Pan pracować?
S. Wyspiański: Robiłem w życiu wyłącznie to, co lubiłem. Nie przeszkadzała mi w tym nawet długa, nieuleczalna choroba, która na długo zamknęła mnie w domu. Pracę utrudniał mi postępujący paraliż. Gdy już nie mogłem utrzymać pędzla, kazałem przywiązywać do rąk deszczułki lub ołówek. Cierpiałem bardzo, ale zgodziłbym się cierpieć jeszcze dziesięć razy więcej, gdybym tylko mógł malować i pisać.
Uczeń: Czy tak znany człowiek, jakim jest Pan, był bogaty?
S. Wyspiański: Nigdy nie żyłem dostatnio. Często brakowało pieniędzy na chleb, papier, farby, ołówki. Bywałem też głodny tak bardzo, że mdlałem. Swoje obrazy zazwyczaj rozdawałem za darmo. Wtedy nikt nie kupował moich obrazów, ani niczyich - taka była moda.
Uczeń: Jaka jest Pana ulubiona książka?
S. Wyspiański: To "Iliada", którą ilustrowałem.
Uczeń: W Pana twórczości często przewijają się motywy antyczne. W "Nocy listopadowej"odnaleźliśmy znany nam mit o Demeter i Korze.
S. Wyspiański: Tak, wyszedłem z założenia, że powstanie listopadowe upadło dlatego, że było poczęte w listopadzie. To zuchwałość rozpoczynać dzieło odnowy w porze, gdy przyroda zamiera, gdy ziemia wstępuje w znak śmierci. Mityczna Kora przechowa ziarno, by wiosną wydało plon wolności.
Uczeń: Obejrzyjmy zatem fragment "Nocy listopadowej".
(Uczniowie przedstawiają fragment dramatu "Demeter żegna się z córką Korą".)
Kora
Powiedzie mnie Hades w noc,
w świat ciemny wichrów, burz;
nie zaznam słońca już,
nie zaznam słońca już,
nie zaznam twoich ust, twych ócz ;
o matko, żegnaj dziecię.
Demeter
Żegnaj mi, dziecię, żegnaj, córo;
Hades cię czeka, Hades wzywa,
musisz zejść k'niemu nieodbycie ;
zejdziesz w kraj śmierci, poślubiona,
kędy cię żenie Moc straszliwa,
moc niezbłagana, bezlitośna (...)
Kora
Hades mnie wzywa, idę, żona,
przez letni jeno czas szczęśliwa,
gdy z tobą, matko, bliska tobie ; -
a oto dzisiaj znów w żałobie,
drogą, co wiedzie do podziemu,
idziem i płaczem obie.
Demeter
Pocałuj usta, całuj oczy;
tak - że się smutkiem lice mroczy
i całun biały cię otula,
a przedsię róż z twych lic nie płoszy - ?
Kora
O matko, przykrać ta koszula,
którą przywdzieję, ślubna jemu,
przemieszkująca tam w pustoszy.
o matko, przykreć to wezgłowie,
które podadzą służebnice (...)
Demeter
O córo, żegnaj ukochana;
matczyne serce pogardzone;
już mnie nie trefić twoich włosów,
ostatni raz twe plotłam kosy ;
już mnie nie stroić tobie szatki,
już idziesz precz od matki (...)
do lata, wiosny, czekać długo.
Kora
Muszę do czasu tam być sługą
i muszę jemu żoną.
Demeter
Pierwejże z matką twą rodzoną
być tobie wolną i dziewiczą
niż tam w podziemiu niewolniczą.
Kora
O matko, czas bym odeszła już.
żegnaj mi - żegnaj, matko, dziecię;
z wiosną mię drugą znów ujrzycie.
odchodzę precz w kraj snów.
Demeter
Odchodzisz w ciemnie wichrów, burz;
nie zaznasz słońca już...
Kora
Za drugą wiosną wrócę znów (...)
o matko, Hades mnie powiedzie
w orszaku sług na przedzie ;
pochodnię smolną spali jasną.
sługom na czoła wieńce włoży
i śpiew zanuci pochodowy,
jako mam zacząć żywot inny,
zasiadłszy tron królowy.
Demeter
O córko, rzucasz matkę własną;
w pochodniach, które dla cię płoną,
żywoty onych gasną.
Kora
Z wiosną, gdy pierwsze lody spłyną,
gdy pierwsze wichry powioną,
wrócę i żywot zacznę nowy.
Demeter
Rzucasz mnie - to ostatnie chwlile,
jako na ciebie patrzę żywą - ?
Kora
Ja, matko będę tam szczęśliwą.
Demeter
A przedsię droga to cmentarna.
Kora
Tajemnic tobie część uchylę:
nie jestem ci ja, matko, ubogą;
bogate podziemu śpichlerze:
z każdego owocu się bierze
nasienie i skrzętnie kryje;
tam przechowują się ziarna,
a jak je przyniosę na świat,
to każde kwiatem odżyje
i owoców urodzi mnogo.
Demeter
Patrz! wszystkie pędy pomarnieją,
gdy nocą wichry powieją;
patrz, oto martwy konar drzew.
Ziemio, będziesz cierpiała razem ze mną.
słuchaj mego rozkazu: niech trawa uschnie,
krzewy i drzewa stracą liście, kwiaty zwiędną
i poczarnieją, opadną zawiązki owoców.
niech ziemia będzie bezpłodną pustynią,
niech umrze wszelka radość.
Dekoracje przedstawiające ukwiecone łąki pokrywają się żałobną czernią, milknie śpiew ptaków. Na scenie pojawia się 5 kobiet, ich głowy przykryte są czarnymi chustami.
I
Zboża na polach poczerniały, ziemia wyschła. Rośliny wyglądają tak, jakby polano je wrzącą wodą.
II
Niedługo na ziemi zapanuje głód.
III
Dlaczego zasłużyliśmy na klątwę, o bogowie!? Zwierzęta padną, wyschnięte źródła i spalona słońcem trawa ich nie napoją i nie wykarmią.
IV
Wraz z ziemią umrzemy także i my, ludzie. Nie żal ci naszych dzieci?
V
Zlitujcie się nad nami, bogowie. Błagamy was, by ziemia była znów urodzajna - by rozkwitła kwiatami, zapachniała wonnymi ziołami, wśród których zaszczebiocą ptaki.
Kora
Spieszno mi odejść, spieszno tam,
gdzie stróżką ziarn być mam.
z tajemnic moich, matko, znaj:
jest inny tamten kraj,
kędy są wiecznotrwałe siły: z tych coraz nowy rośnie pęd
i wzejdą, i będą rodziły.(...)
Demeter
A te zwarzone kędyż legną;
imże w barłogu zimnym gnić...?
Kora
Umierać musi, co ma żyć...
Demeter
Ty na śmierć wiedziesz twe służebne!
poznaję miłość twą przeklętą
i moc, i słowa twe wróżebne.
Kora
My oto, matko, zmartwychwstaniem
na wielkie siewu święto.
Demeter
Już palą dla cię pochodnie!!
(Wchodzi Hades i jego orszak z pochodniami i muzyką i otaczają Korę.)
Kora
Z tajemnic moich, matko, wiedz:
gdy wszystko żywe musi lec
pod ręką, która znaczy kres,
śmierć tych użyźnia nowe pędy
i życie nowe sieje wszędy.
Demeter
Obłędna, stamtąd nikt nie wraca;
przysięgą zguby więzisz duszę.
Kora
Gdy więzy śmierci skruszę
i zieleń pędów nowych rzucę
na niwy, łęgi, na zagony -
o matko, Bogów godna praca! -
sposobić każ lemiesze, brony...
Demeter
Śmierć biorąc żywa, spełniasz zbrodnię!
Kora
(stała się poważna)
Zaś w nieśmiertelnych wieńcu wrócę.
Muzyka
(weselna zaczyna grać)
Kora
(stała się rozkazująca)
Pochodnie święte nieść przede mną!!
przede mną weselne pochodnie!!!!
(Orszak z muzyką weselną otacza Korę i uprowadza do podziemi.)
Uczeń: Bardzo nam się podobał fragment Pana dramatu. Tym bardziej, że mit o Demeter i Korze jest nam znany.
Interesuje nas także, czy w swoim ciekawym życiu piastował Pan jakieś ważne urzędy?
S. Wyspiański: Nigdy nie miałem ambicji, by zasiadać w pierwszych rzędach. Przez pewien czas byłem radnym krakowskim. Była to funkcja całkowicie społeczna. Pracowałem jako docent w ASP, prowadziłem pracownię malarstwa dekoracyjnego.Myślałem kiedyś o dyrekturze teatru krakowskiego, ale bezskutecznie.
Uczeń: Czy jest Pan zadowolony ze swojego życia?
S. Wyspiański:
Raczej tak. Prawdziwą satysfakcję sprawiało mi tworzenie. Żałuję tylko, że nie potrafiłem być wyrozumiały dla ludzkich słabości.
Uczeń: Dziękujemy Panu za udzielenie wywiadu. Dzięki temu spotkaniu poznaliśmy patrona naszej szkoły.
Składając literacki hołd zmarłemu, Kornel Makuszyński pytał wówczas: "Żegnać go? Po co? Wszak zawsze będzie z nami!" Nawiązując do tych słów, Krystyna Zbijewska, autorka szeregu prac o Wyspiańskim, stwierdziła: "(...) istotnie jest z nami, żyje nie tylko poprzez swe dzieło, przemawia do nas ze scen, ze ścian muzealnych , z okien krakowskich świątyń.Trwa w naszej świadomości poprzez swe myśli, idee, poprzez swą wizję Polski - działając na naszą wyobraźnię, psychikę, patriotyczną postawę".
Leopold Staff w swoim wierszu "Tren na śmierć Stanisława Wyspiańskiego" tak napisał:
Skąd przychodzicie, widma, sceny, maski?
Czemu w tej chwili? W złotą sławy bramę?
Wiodłyście tego, co wam dał krwi blaski -
Czemu wracacie i dlaczego same?
Cicho... ktoś ubył nam!... Jak tu dziś pusto
Okropnie! Jak tu bezludnie, choć ludno!
Kto ciebie przykrył tą żałobną chustą,
Sceno - coś grała tęczą barw przecudną?!
(..............................................................)
Wawrzynu liście, co z duszy twej wzrosło,
Wieńczy ci czoło śmiercią pomazane:
Wolę nam dałeś w dłoń, jak twarde wiosło!
Cel wbiłeś w przyszłość, jak oszczep w ścianę!
Bibliografia
- Morstin L. H.: Opowieści o ludziach i zdarzeniach. Czytelnik, Warszawa 1966.
- Natanson W.: Stanisław Wyspiański. Wydawnictwo Poznańskie , Poznań 1969.
- Snopkowa M. (oprac.): Kalendarz życia i twórczości Stanisława Wyspiańskiego 1869 - 1890. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1971.
- Zbijewska K.: Krakowskim szlakiem Wyspiańskiego. Wydawnictwo PTT "Kraj", Kraków 1986.
|